Aleksandra Gerlach
1 / 3
OLA
30.06.2006
Nadałam swojej pracy tytuł OLA. Ola to ja i nie jest to bez znaczenia, lecz nie starczy to za wyjaśnienie. Słowo to pod względem graficznym jest bardzo ładne ale takie potraktowanie tego tytułu również nie jest jego pełnym zrozumieniem. Słowo OLA to pewien zestaw treści albo wypadkowa wszystkich doznań, skojarzeń i emocji uwalnianych przez to słowo we mnie i przy odrobinie dobrej woli w innych ludziach. Wypowiadając słowo OLA uruchamiam w sobie lawinę trudną do powstrzymania. Jedno słowo stanowi wielką historię. Moje prace stają się dodatkiem do niej i pozwalają na odnalezienie się w niej. Pomagają też usłyszeć słowo OLA po mojemu. Można by do tytułowego słowa dodać drugie np. LALA co również pomogłoby w dotarciu do istoty mojej pracy. Ja akurat dodałam rzeźbę i filmy, albo słowo dodałam do nich bo przecież kolejność jest tu bez znaczenia. Słowo może być więc dodatkiem do reszty i pomagać w specyficznym oglądaniu. Nie pokuszę się o ustalenie hierarchii. Ten chwilowy awans słowa był mi potrzebny jedynie do opisania procesu właściwego moim rozumieniu czytania tych prac. Mój kolega Piotr Bosacki powiedział kiedyś „Ale wykwintny płot“ – pokazując na barokowe ogrodzenie, koło którego przechodziliśmy. Nie wiem czy moje rzeźby są wykwintne. Być może są dostojne. Zdawać by się mogło, że jest to tylko zabawa w przymiotniki, tym czasem sprawa komplikuje się gdy zaczniemy opisywać te zjawiska rzeczownikami. Rzeczownik pełni w tym przypadku specyficzną rolę podobną do tej, którą nominalnie pełni przymiotnik. Dziecko opisując świat często stosuje taką metodę. Gdy znamy to dziecko i wiemy jak ono się uśmiecha lub znamy jego zapach również zaczynamy inaczej postrzegać nazwane przez nie obiekty. Kiedy tramwaj czyszcząc ulicę, wyposażony w wielką szczotę nazwany zostanie baburem staje się rzeczywiście czymś innym. Czym? Baburem rzecz jasna. Dla nas też.
Pracuję z małymi dziećmi i możliwe, że ma to wpływ na moją twórczość. Sztuka jest dla mnie takim „nacieraniem świata sobą” zmieniającym jego zapach, smak i wygląd. Poeci nazywają ten proces radosnym nazywaniem. Jest to moim zdaniem spłaszczenie problemu i ograniczenie całości wyłącznie do sfery języka. Moim zdaniem bycie artystą nie powinno wiązać się z wyborem dyscypliny twórcze. Wie o tym każdy tzw. Artysta totalny, który nie potrafi określić siebie jako rzeźbiarza, malarza, czy muzyka i łapie się wielu rzeczy . Istota sztuki takiego artysty jest w tym co łączy jego dzieła. Sedno sprawy paradoksalnie staje się bardziej uchwytne gdy dyscypliny uprawiane przez artystę są różne. Robiąc wystawę pod tytułem OLA jestem poetką, malarką i rzeźbiarką, albo nie jestem w pełni ani jednym ani też drugim i trzecim. Nie jest to brak zdecydowania. Jest to dyplom rzeźbiarski, choć mogłabym bronić go przed komisją malarską. Jestem bardzo zadowolona z tej sytuacji. Uważam, że trzeba przestać być rzeźbiarzem aby rzeźbić. Ta zasada przyświeca mi w twórczości już od dawna. Zrezygnowałam ze studiów na wydziale edukacji artystycznej i przeniosłam się na rzeźbę. Od tego czasu pracuję jako pedagog. Od czasu zapisania się do pracowni Mirosława Bałki uważanej za mało rzeźbiarską na powrót zainteresowałam się rzeźbą od której odchodziłam. Sądzę, że co jakiś czas powinno się schodzić z wieży z której obserwuje się świat i wchodzić na cudzą dla zmiany perspektywy.